Nie tylko fundraising.

Przywykliśmy, że pewnych słów nie używa się w organizacjach pozarządowych. Nie mówimy o zysku, przychodach, sprzedaży – przecież działamy dla idei i tą ideą jesteśmy w stanie wykarmić całe rodziny. Tylko jakoś nie możemy się pozbyć poczucia, że… mamy już dość. Prawda?

Fundraising to więcej, niż zbieranie pieniędzy.

Od kilkunastu lat pomagam organizacjom pozarządowym i społecznikom zmieniać świat na lepsze – uczę i pomagam wdrażać fundraising. Potem okazuje się, że fundraising jest pretekstem do głębszej zmiany w organizacji – wdrażania strategii działania, szukania partnerów, opowiadania o sobie światu. Po drodze dochodzi nam redefinicja misji, doprecyzowanie wizji, wyznaczenie celów strategicznych, operacyjnych…

I czasem zdarza się, że część zespołu odchodzi, bo nie po to zaczęła współpracę z organizacją pozarządową, żeby teraz “działać jak korporacja”. 

Wierzę, że organizacje pozarządowe mogą działać sprawnie, czerpiąc najlepsze wzorce i sposoby działania z biznesu – w końcu tam to działa, to dlaczego miałoby u nas być inaczej. I wcale nie musimy rezygnować z naszej misji. Te narzędzia, a szerzej sposób myślenia i funkcjonowania pozwala nam na skuteczniejsze udzielanie pomocy innym, realizację celów do których została powołana organizacja. A skuteczne działanie przyciąga partnerów, dla których nie jesteśmy zagrożeniem wizerunkowym, czy uwieszoną u klamki proszalną organizacją, tylko… partnerem.

Zmiana w organizacji nie jest konieczna. Jej przetrwanie też nie jest konieczne.

Jednym ze sposobów realizacji misji organizacji jest fundraising – czyli systemowe, oparte na relacyjności pozyskiwanie darowizn. Ale są inne narzędzia – i tu przechodzimy do tych brzydkich słów: sprzedaż i działalność gospodarcza. 

Ludzie i kompetencje – największe bogactwo.

Organizacje pozarządowe mają w swoich zespołach specjalistów, fachowców – często na skalę krajową czy międzynarodową, jednak coś powstrzymuje je przed monetyzacją (brzydkie słowo, prawda?) tej wiedzy eksperckiej. Dlatego bardzo rzadko możemy zobaczyć ekspertów z NGO jako prelegentów na konferencjach biznesowych czy tematycznych. Może inaczej – możemy ich zobaczyć, ale czy są godziwie wynagradzani? Czy ich organizacja wystawia faktury czy rachunki za ich użyczenie w godzinach pracy? Przecież, człowiek jest największym zasobem organizacji.

Jeśli w sektorze pozarządowym mówimy, że coś sprzedajemy, to tylko tak półgębkiem, jakby to było powodem do wstydu, a nie szerokiego reklamowania naszej wiedzy i doświadczeń. Szczególnie, że konstrukcja prawna wymusza przekazywanie wszystkich zysków organizacji na działalność statutową. Stąd chyba złe rozumienie słowa non-profit – to nie znaczy: zrobimy wszystko za darmo, bo wstydzimy się rozmawiać o pieniądzach, tylko: nasza praca (sprzedaż) nie generuje zysków dla właścicieli/udziałowców. 

Co jest złego w sprzedawaniu swojej wiedzy? Nic. Dlatego śmiało możesz pisać książki czy przewodniki, robić kursy tematyczne, występować na wydarzeniach, produkować budki dla ptaków czy nawet piwo. I być z tego dumnym. 

W sumie pod jednym warunkiem – że potrafisz to sprzedać i nie wstydzisz się swojej pracy i dobrych (nie zaniżonych) cen.

Shopping Cart
SZKOŁA HOJNOŚCI
Przewiń do góry